
Thursday, May 27, 2010
Tuesday, May 18, 2010
Dobre
spotkania to takie, które Cię zmieniają. W których się otwierasz i nie dostajesz w łeb. W których druga osoba otwiera się tak samo.
Dziś.
Spojrzałem znad książki na ludzi w autubusie. Nie widziałem już egzotyki. Nie zwracały mojej uwagi elementy, które są po prostu inne niż to, do czego byłem przyzwyczajony w Warszawie.
Naprawdę widziałem ludzi.
Każdy w swoim. Każdy był naprawdę człowiekiem, a nie tylko ciekawym starszym panem, włoskim elegantem w okularach czy tylko babcią z ciekawymi zmarszczkami na twarzy. To byli Ludzie. Bez niczego więcej. Za to z tym wszystkim, co noszą w środku. Ze swoimi myślami, emocjami. Historią życia i planami na przyszłość.
Nie czułem wtedy nic sztucznego. Moje widzenie stało się zupełnie przezroczyste. Uświadomiłem sobie, że jestem już całkiem mocno zatopiony w tej rzeczywistości.
Dziś też.
W czasie dobrego spotkania i rozmowy zobaczyłem, że wcale nie znam Rzymu. Jeszcze tylu miejsc nie widziałem, nie czułem. Że przez ostatnie tygodnie w gruncie rzeczy popadałem w marazm i rutynę. Przestałem się dziwić, bo wydawało mi się, że już wystarczająco poznałem.
Odkryłem zaś, że zanurzyłem się na metr, ale to nie jest basen, tylko morze.
Dziś.
Spojrzałem znad książki na ludzi w autubusie. Nie widziałem już egzotyki. Nie zwracały mojej uwagi elementy, które są po prostu inne niż to, do czego byłem przyzwyczajony w Warszawie.
Naprawdę widziałem ludzi.
Każdy w swoim. Każdy był naprawdę człowiekiem, a nie tylko ciekawym starszym panem, włoskim elegantem w okularach czy tylko babcią z ciekawymi zmarszczkami na twarzy. To byli Ludzie. Bez niczego więcej. Za to z tym wszystkim, co noszą w środku. Ze swoimi myślami, emocjami. Historią życia i planami na przyszłość.
Nie czułem wtedy nic sztucznego. Moje widzenie stało się zupełnie przezroczyste. Uświadomiłem sobie, że jestem już całkiem mocno zatopiony w tej rzeczywistości.
Dziś też.
W czasie dobrego spotkania i rozmowy zobaczyłem, że wcale nie znam Rzymu. Jeszcze tylu miejsc nie widziałem, nie czułem. Że przez ostatnie tygodnie w gruncie rzeczy popadałem w marazm i rutynę. Przestałem się dziwić, bo wydawało mi się, że już wystarczająco poznałem.
Odkryłem zaś, że zanurzyłem się na metr, ale to nie jest basen, tylko morze.
Subscribe to:
Posts (Atom)