Tuesday, April 13, 2010

powrót do Rzymu po 10 kwietnia

Jestem teraz w Rzymie. Daleko od Polski. Brakuje mi teraz Polski szczególnie. Chciałbym być tam razem ze wszystkimi i przeżywać te wyjątkowe i tragiczne wydarzenia razem z innymi Polakami.

Wyleciałem przedwczoraj.
Na Okęciu o 12 były dwie minuty ciszy, które spontanicznie trwały prawie cztery i pół minuty.. w kolejce nikt się nie pchał, wszyscy stali spokojni. Check-in powoli i dokładnie. W czasie lotu cisza i spokój na pokładzie. Spojrzenia zamyślonych ludzi utkwione gdzieś w dali. Lądowanie, lekka ulga, każdy ją odczuł, choć było to równie ciche i prawie niezauważalne. Nikt się nie rwie do wychodzenia, wszyscy czekają cierpliwie na swoją kolej, nie widać gwałtownego odpinania pasów. Powoli wychodzę z samolotu w kierunku punktu odbioru bagażu...

Tam włosi, hiszpanie,anglicy, inne nacje, gadają, gadają, śmieją się, gwiżdżą. Życie uderza do głowy. Ja czuję się jak ufoludek. Wszyscy z innej planety, ja z innej planety. Czekam na odbiór bagażu patrząc otępiale na kolorowe kurtki wesołych włochów.

Przyjazd do domu. Spotkanie ze znajomymi, mówię o katastrofie, odcięci od internetu od paru dni, więc nic nie wiedzieli. Mi dispiace, vero, wyrazy współczucia - prawdziwe i serdeczne. Ale zaraz rozmowa o Świętach, Pasqua, amici..
Przychodzę na wykład - profesor wita się ze mną: Ciao Paolo, bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało w Polsce. Ściska mi rękę długo i serdecznie, delikatnie się uśmiechając. Jestem podbudowany.

Życie toczy się tu jednak dalej swoim zwykłym tempem. Z ciągłym życzliwym uśmieszkiem i lekkoscią nie znającą trosk. Jakaś katastrofa? Tragedia? Ktoś coś opłakuje? Jakieś doniosłe wydarzenia jednoczące społeczeńswto we wspólnocie odczuwania?

Tego nie ma, to jest daleko. To dzieje się na Marsie a ja jestem tutaj. Tego nie ma.
Brakuje mi jednak, czuję w sobie coś obcego wobec tej rzymskiej teraźniejszości. Coś, co rwie się w kierunku tego, co dzieje się w Polsce, na innej planecie, w innej rzeczywistości.

Czy niemożliwe jest dla mnie jakiekolwiek przeżywanie tej tragedii?
Nie - jest możliwe. Odcięty nawet od wiadomości przez internet (dopiero w dniu publikacji tego tekstu, zacząłem mieć normalny dostęp do internetu), mogę przeżywać to na zasadzie wiary. Dokładnie tak.
Ja nie widzę tej tragedii. W moim świecie nie jest ona odczuwalna zmysłami, nawet szóstym. Nijak jej też wyrozumować nie mogę. Moge w nią tylko wierzyć. Wierzyć w to, że ona była i jest, że jej konsekwencje są i będą jakoś odczuwalne. To jest wiara tak samo irracjonalna i głęboka, jak wiara w Boga i tajemnicę Jego objawiania się ludziom w takich znakach, jak eucharystia podczas mszy świętej. Lepiej pochylić przed nią głowę i przyciszyć wszelkie myśli. Są one zwyczajnie niewspółmierne.

Wracam więc do tej włoskiej rzeczywistości, gdzie lody i fantastyczne zdjęcia Emporio Armiani na billboardach. Ale też nadzieja, że kiedy w czwartek przyjedzie do mnie z Warszawy Jacek, to przywiezie ze sobą trochę doświadczenia, które umocni moją wiarę.